czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział IV

Często wydaje mi się, że jesteś najgorszym, co mnie w życiu spotkało, potem znowu Cię kocham.
*
-Gdybym wiedział co?! -wrócił do domu, Nuriego już nie było.
-Nic..-szepnęłam i chciałam odejść a ten złapał mnie za ręce i przycisnął, mocno, z całych sił.
-Puść -powiedziałam mając łzy w oczach.
-Boli..-szepnęłam. 
-No to podobnie jak mnie -czułam jego oddech na karku.
-Ciebie? Ciekawe co -z każdym słowem bolało coraz bardziej, coraz bardziej ściskał przedramiona.
-Serce 
-Puść -popłakałam się z bólu.
-Ty puść moje serce. Ja puszczę Ciebie -powiedział z wściekłością.
    Moje ręce robiły się sine. Miałam wrażenie, że odciął mi dopływ krwi. Nie mówiłam nic. Nie dałam rady, tylko płakałam.
-Puść..do cholery -wyjąkałam a on szybko puścił, osunęłam się po ścianie i rozpłakałam na dobre.
-Lidia..-uklęknął.
-Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało..nienawidzę Cię. Odejdź! -krzyknęłam.
-Przepraszam, Lidia, ja po prostu nie daję rady...-wyszeptał.
-Odejdź! -powtórzyłam. Wyszedł.
    Siedziałam długi czas pod ścianą, nie czując rąk, wkrótce zjawił się Nuri.
-Lidia! Kochanie co ci się stało? -podbiegł i szybko mnie podniósł.
-Przewróciłam się...-odparłam.
-Musimy porozmawiać -usiedliśmy na kanapie po słowach mojego chłopaka.
-Lidia. Wiem, że to nie ma sensu. Kochasz go. Ja nie chcę stać wam na drodze, do szczęścia. Chcę twojego szczęścia, twojego i Marco, nie możemy dłużej być razem -powiedział a ja go przytuliłam.
-Jesteś kochany. Ale nigdy z nim nie będę. Nienawidzę tego człowieka..ale nie chcę Cię ranić, przepraszam -odrzekłam.
-Nie ranisz mnie, czynisz mnie szczęśliwym człowiekiem, zostańmy przyjaciółmi, zgoda -uśmiechnął się.
-Uwielbiam Cię -w tym momencie wszedł Mario.
-Ja się zmywam -pożegnał się Nuri.
   Nuri odszedł. Byłam sam na sam z Mario.
-Lidia? Coś się stało? -zapytał mój przyjaciel.
-Nie..rozstałam  się z Nurim -oznajmiłam.
-Dlaczego? Jak to? -wypytywał.
-Po prostu, to nie miało sensu. Mario nie rozmawiajmy już o tym -zakończyłam temat.
-A co Ci się w ręce stało? -zobaczył posiniaczone przedramiona.
-Marco..-momentalnie zbladła mu twarz.
-Marco? Marco Reus? Marco Reus Ci to zrobił? -pytał z niedowierzaniem.
-No mówię przecież -powiedziałam.
-Zabiję gnojka! Zabiję! -krzyczał Gotze.
-Mario uspokój się. To nie ma sensu, wyjeżdżam -powiedziałam stanowczo.
-Lidia nie...nie zostawiaj nas -spojrzał na mnie błagalnie.
-Nie wytrzymuję..-w tej chwili weszła Viki a Mario szybko wstał.
-Lidia oszalałaś? Chcesz mnie zostawić? Nie możesz -mówiła.
    Widziałam jak ukradkiem na siebie spoglądają ale jedno do drugiego nie potrafiło zagadać. Chciałam, żeby im się udało. To moi najlepsi przyjaciele. Muszą być szczęśliwi.
-Przepraszam Viki. Przepraszam Mario -poszłam się pakować.
*Na dole
-Ona nie może wyjechać. Nie pozwolę jej -usiadł i ukrył twarz w dłoniach Mario.
-Ja też nie! Musimy coś wymyślić -usiadłam obok kolegi.
-Tak..tylko co? Nic na nią nie podziała -oznajmił.
-Hmmm. Nie powiedziałabym -uśmiechnęłam się i objaśniłam Gotzemu swój plan.
-Mistrzyni! -przybił mi piątkę.
-No to ja jadę. A ty dopilnuj, żeby punktualnie była na lotnisku i wsiadła do samolotu -powiedział i zaśmiał się.
    Minęły jakieś 3 godziny. Musiałam zawieźć Lidię na lotnisko. Tam szykowała się niezła niespodzianka.
*Lidia
   Jechałyśmy na lotnisko, słuchając Radioactive patrzyłam przez szybę na piękne miasto. Tak bardzo kochałam Dortmund. Ale będzie mi się źle kojarzył. 
-Jesteśmy -oznajmiła przyjaciółka.
-Lidia! -zawołał Gotze wraz z Lewandowskim i kochaną Anią.
-Lidia..nie wyjeżdżaj -mówiła przyjaciółka Ania.
-Aniu! Muszę. Ale wrócę, kiedyś wrócę -ucałowałam przyjaciół i wsiadłam do samolotu. Widziałam jak płaczą. Musiałam. Pomachałam tylko i zniknęłam w samolocie. Nie było już miejsca. Tylko jedno dla mnie. 
-Mogę? -zapytałam chłopaka.
-Siadaj -odsunął swoją torbę. 
   Włożyłam słuchawki w uszy i patrzyłam przez małe okienko. Tak bardzo go kochałam. Spojrzałam na chłopaka obok. Patrzył na mnie i delikatnie się uśmiechał. Znałam ten uśmiech. To w nim się zakochałam.
-Co ty tu robisz do cholery? -zapytałam.
-Pilnuję, żebyś cała i zdrowa przeleciała się nad Dortmundem -zaśmiał się.
-No nie...spojrzałam przez okno. No tak, już 30 minut krążymy nad stolicą Westfalii. 
-Zaraz lądujemy -uśmiechnął się.
-Idiota -powiedziałam w złości.
   Wysiadłam a tam w dobre żartowali sobie Viki, Ania, Lewy i Gotze. Naburmuszona wsiadłam do samochodu.
-Mała, nie denerwuj się! -pocałował mnie w policzek Mario a obok mnie zasiadł Marco.
-Jesteście nienormalni -powiedziałam. I tylko to zdążyłam powiedzieć. Potem huk, ciemność i krew.
___________________________________________________________________
No! Już dużo się dzieje a to dopiero początek. Co sądzicie? Prowadzić dalej opowiadanie?
Zapraszam na instagrama, like for like, follow for follow. Lajk przy tym zdjęciu 4 lajki u was :) :
http://instagram.com/p/nKyfFhxyOT/

2 komentarze:

  1. cooo jaka krew jaki huk co?!!!!!!
    mam nadzieje że to nic złego ;*
    czekam na więcje <333
    prowadzić dalej ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga nie usuwaj go blagam ja go uwiielbiam i czekam na wiecej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń