sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział III

Tak bar­dzo na mnie nie pat­rzysz.Tak ład­nie mnie uni­kasz. Tak ślicznie mnie nie kochasz.
*
        Zszedłem rano na śniadanie. Chciałem aby Lidia pojechała dzisiaj ze mną kupić coś dla Mario bo jutro 3 czerwca, urodziny Mario.
-Możemy pogadać? Pojedziesz ze mną wybrać prezent dla Mario?-nie usłyszałem odpowiedzi.
-Zapytałem o coś -powtórzyłem.
-Lidia do cholery możesz mnie nie ignorować, możesz przestać mnie unikać?! Nie rozumiesz, że mnie tym ranisz? Co ja ci do cholery zrobiłem? To, że źle zinterpretowałaś moje zdanie to moja wina? Chciałem Ci przekazać, że ładniejsza nie możesz już być ale chyba kurwa nie wyszło. A ty? Masz prawo śmiać się bo miałem inny kolor włosów? Bo byłem rudy? Dziękuję bardzo! -wykrzyczałem a w drzwiach stała Caroline.
-Nie kłóćcie się...-powiedziała cichutko i pobiegła gdzieś.
-Marco..nie wiedziałam. Nie chciałam się śmiać. Po prostu wkurzyłam się..przepraszam, że Cię uraziłam..-nieśmiale odparła.
-Jesteś moją przyjaciółką, nie chciałem Cię urazić zrozum -powiedziałem.
-Rozumiem już...
                                                                             *
-Halo halo! -usłyszeliśmy od progu.
-Dzień dobry! -krzyknęłam do Reus'ów.
-Cześć, cześć! My po dzieciaki, zabieramy je na kilka dni do Berlina -powiedziała z uśmiechem moja pracodawczyni.
-To znaczy, że mogę pojechać do rodziny? -ucieszyła się Marta.
-Możesz, możesz! Lidia ty i Viki zostajecie? -zapytała mnie.
-Vici pojechała, wróci za tydzień bo jej mama jest chora -oznajmiłam.
-Ale ja zostaję
-To zostaniecie z Marco -gdy to powiedziała Marco mimowolnie się uśmiechnął
-Żadnych imprez synku -poklepała go po głowie.
-Jasne jasne -zaśmiał się i po chwili zostałam sama z Reus'em.
-No to prowiant mamy! Domówka dzisiaj, zadzwonię do drużyny -Marco pobiegł zadzwonić.
                                                                            *
        Ubrałam się i zeszłam na dół. Alkohol lał się strumieniami. No nieźle.
-KARAOKE! -zawołał Goetze.
-To jest to! -odpowiedział Lewandowski.
-Losujemy! Maszyna losująca, włączony bęben -mówił Marco.
-LIDIA! -krzyknął.
-Nieee....-odparłam.
-Wrecking Ball -włączył Piszczek.
-Oh. No dobra -odparłam.
    Zaśpiewałam piosenkę (link, tak zaśpiewała Lidia). Gdy skończyłam patrzyłam na wszystkich, którzy z otwartymi ustami coś szeptali i nagle gromkie brawa. Kiedyś coś tam podśpiewywałam no ale..
-Dziewczyno, jesteś najlepsza! -krzyknął Durm.
-Ale..jak...łaał..-wyjąkał Goetze.
-Nie wiem co powiedzieć -patrzył na mnie Reus.
-Zaśpiewaj nam. Jeszcze coś. Proszę -spojrzał na mnie Mitchell.
-Chcecie? Serio? -zdziwiłam się.
-Dajesz -włączyli Wake me Up.
   Bardzo lubiłam śpiewać ale pewna przykra przygoda sprawiła, że już nigdy nie wzięłam mikrofonu do ręki. A teraz, kiedy im się podobało jak śpiewałam byłam szczęśliwa. Chciałam aby ta chwila trwała i trwała. Gdyby jeszcze...
-Zakochałem się w twoim głosie -patrzył z wielkimi oczami Nuri.
-Nie przesadzajcie -śmiałam się.
-Jesteście pijani
-Po pijaku mówi się prawdę -zaśmiał się Marco.
                                                                            *
*Jakiś czas później (lipiec)
-No zagraj coś i zaśpiewaj proszę! -nalegał Nuri, kiedy zobaczył fortepian.
-Jesteśmy sami noo Lidia! -mówił wciąż.
-Tylko jeden raz -oznajmiłam.
-JEEEEEEEJ -ucieszył się.
      Zaśpiewałam piosenkę przy fortepianie, cały czas czułam, że Marco na nas patrzy. Kiedy skończyłam wyszedł i trzasnął drzwiami a ja momentalnie się uniosłam.
-A temu co? -zapytał Nuri.
-Pójdę sprawdzić, popilnujesz dzieciaków? -zapytałam.
-Pewnie -uśmiechnął się.
        Wybiegłam za Marco. Szedł szybko, był wściekły. Dogoniłam go i złapałam za ramię a on mnie odepchnął. Upadłam na ziemię.
-Nie poznaję Cię...-powiedziałam ze łzami w oczach a on obrócił się i zobaczył jak leżę, podbiegł szybko i mnie podniósł. Gdy to zrobił poszedł dalej.
-Zaczekaj! -krzyknęłam, stanął.
-Co z tobą? -zapytałam zła.
-Bo widzisz..jak cię zobaczyłem po raz pierwszy słyszałem w salonie jak leciała TA piosenka -zaakcentował przedostatnie słowo
-I co w związku z tym? -zapytałam.
-Pamiętam ten dzień dokładnie, słuchałem tej piosenki na około. A od kiedy jesteś z Nurim i mu ją grasz, nienawidzę jej. Jest okropna, nie chcę jej słuchać -patrzył mi w oczy, jakby nie mrugał, mówił jednym tonem, oschłym, spuściłam wzrok a on po prostu odszedł.
-Gdybyś wiedział...-wyszeptałam i wróciłam do Sahina.
____________________________________________________________________
Taki dziwny rozdział trochę.

2 komentarze:

  1. Swietny,ona musi byc z marco,kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział zajebisty kocham tego bloga. Proszę nie usuwaj go pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń