sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział VI

     Razem z Marco wróciliśmy do domu. Dzieciaki wróciły wcześniej z Martą. Nagle z góry zbiegła Ann.
-A ty jeszcze nie spisz młoda?-zapytałam.
-Czekałam na Ciebie! -usiadłyśmy na kanapie.
-A cóż takiego się stało? -zapytałam z ciekawości.
-Marco Cię kocha! -pisknęła.
-Jesteś nienormalna -zaśmiałam się.
-Idź spać -śmiałam się.
-No mówię Ci! Słyszałam -powiedziała z powagą.
-Podsłuchiwałaś? -zrobiłam złą minę.
-Oj tam! Zaraz podsłuchiwałam, usłyszałam przypadkiem rozmowę z Mario ale skoro nie chcesz wiedzieć no to dobranoc...-zaczęła powoli wstawać.
-Oj siadaj już! Co mówili? -pytałam.
-Braciszek opowiadał, że jesteś taka piękna i wspaniała, że się zakochał ale nie ma szans u Ciebie..ale ma prawda? Ty też go kochasz -uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-ANN! -spojrzałam na nią ta tylko się zaśmiała i uciekła do siebie.
     Poszłam do siebie i położyłam się spać. Jeszcze chwilę rozmyślałam nad tym co powiedziała mi Ann. Nagle do mojego pokoju wszedł najstarszy z rodzeństwa.
-Nie śpisz jeszcze? -zapytał z uśmiechem.
-Jeszcze nie, chodź -pokazałam miejsce obok siebie.
-Musimy pogadać -powiedziałam.
-Litości jest 4:20..-wybełkotał Reus.
-Wiem o czym gadałeś z Mario w przerwie meczu..-mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Podsłuchiwałaś? -zapytał troszkę oburzony.
-Nie ja! Ktoś inny -odparłam.
   Marco usiadł na łóżku a ja obok niego.
-To może sam mi powiesz o czym rozmawialiście? -zapytałam z uśmiechem.
-LIDIA! -zawołał Olivier. 
   Szybko pobiegłam do pokoju, z którego dochodziło wołanie Oliviera.
-Co jest? -zapytałam.
-Caro wymiotuje -spojrzałam na leżącą na łóżku dziewczynkę.
-Dajcie jej jakąś miskę czy torebkę ja pójdę szybko po krople -oznajmiłam.
   Pobiegłam do kuchni i wygrzebałam jakieś krople żołądkowe, zaparzyłam Caroline gorzkiej herbaty po czym udałam się do pokoju chorej dziewczynki.
-Czego się znowu najadłaś, co? -zapytałam.
-To przez te pieczarki -wybełkotała.
   Do pokoju po chwili weszła Viki z Marco ale ta już po chwili nas wygoniła i powiedziała, że posiedzi z Caroline aż młodej się nie polepszy.
-Nie odpowiedziałeś mi...-szepnęłam.
-O Tobie -dokończył.
-Znaczy? -dopytywałam.
-Lidia nie chcę przedłużać, Kocham Cię, chcę z Tobą być rozumiesz? Zostaniesz moją dziewczyną? -zapytał prosto z mostu.
-Marco ja...-nie dokończyłam ze szczęścia.
-Nie mogę -powiedziałam i pobiegłam do siebie do sypialni.
    Dlaczego to zrobiłam? To proste. Ja-zwykła opiekunka, którą nie stać na porządne markowe ciuchy, on-światowej klasy, sławny piłkarz, który ma czego dusza zapragnie. Nie mogę. Chcę ale nie mogę. To by nie potrwało długo. Marco może mieć każdą. Zaraz byłyby plotki, afery, gazety. Nie jestem na to gotowa. Przepraszam. Zeszłam ukradkiem na dół, robiło się jasno. Marco stał głucho przy oknie, palił papierosa a z jego oka popłynęła pojedyncza łza. To przeze mnie?
-Marco? -zapytałam niepewnie.
-Odejdź -powiedział stanowczo.
-To przeze mnie? -zapytałam.
-Też -powiedział.
-Też...czyli jest jeszcze coś. Marco powiedz mi co się stało -podeszłam do piłkarza.
-Oni odchodzą. Obaj. Do Bayernu -zakomunikował mi.
-Jak to? Kto? -wypytywałam.
-Robert i Mario. Oni chcą nas zniszczyć, Bawaria chce nas zniszczyć -powtarzał.
-Marco kochanie -przytuliłam go.
-Kochanie? -zapytał ironicznie.
-Tak, kocham Cię Marco -powiedziałam stanowczo.
-Lidia ja nie chcę litości. Nie chcę być z kimś z litości -odsunął się.
-Musiałam sobie uświadomić jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Myślałam, że tego nie chcę, że nie chcę prasy, paparazzi. Nie chcę, ale chcę Ciebie -pocałowałam go.
-Kocham Cię -przytulił mnie.
-Lidia co teraz będzie...jak ja sobie bez nich poradzę, to moi przyjaciele -usiedliśmy na kanapie.
-Marco dasz radę. Będziecie dzwonić do siebie, odwiedzać się -wymieniałam.
-To nie to samo. Gdyby odeszli gdzieś indziej ale do Bayernu...Lidia -tłumaczył.
-Musisz z nimi porozmawiać..a teraz połóż się, jesteś wykończony -oznajmiłam.
__________________________________________________________________
Myślę, że nie jest tak źle co?