*
Obudziłam się. Nie wiem co mnie obudziło, czy straszny sen czy głośne odgłosy bijącego serca. Byłam przerażona.
-Lidia? -do mojego pokoju wszedł Marco.
-Przestraszyłeś mnie. O co chodzi? -zapytałam.
-O co chodziło z tym "Gdybyś wiedział". I przepraszam za tamto. Poniosło mnie...-odezwał się Reus.
-A już nie ważne...rozumiem -dodałam.
-Słyszałaś już, że Tugba wróciła? -zapytał mnie Marco.
-Jak to? Skąd wiesz? Nuri nic mi nie mówił! -momentalnie wstałam.
-Myślałem, że wiesz. Wróciła z...dzieckiem w brzuchu -oznajmił.
-A może to i lepiej. Nuri kocha Tugbę, ona kocha jego..a nam nie było dane być razem -stwierdziłam.
-Kochasz go? -zapytał nagle.
-Jest dla mnie ważny, jest przyjacielem ale nie Marco. Nie kocham go -powiedziałam stanowczo.
*Miesiąc później
Od kilku tygodni nie jestem już z Nurim. Wszystko wróciło do normy. Warczące silniki samochodu obudziły mnie. Do mojego pokoju weszła Viki z kubkiem gorącej kawy, rozsuwając bielutkie jak śnieg firanki, starała się wybudzić mnie z zaspania.
-Trzymaj -podała mi kubek z świeżo zmieloną kawą.
-Dzięki -usiadłam na łóżku.
-Dzisiaj mecz, nie zapomniałaś prawda? -zapytała szukając mojej szafie czegoś w kolorach miejscowego klubu.
-Oczywiście, że nie! To półfinał,rewanż nie mogłabym zapomnieć. Damy dzisiaj popalić Barcelonie, skoro ostatnio było 0-0 -zaśmiałam się odkładając kubek.
-Co zakładasz? -nadal sortowała moje ubrania.
-Zapożyczę koszulkę od Marco -zaśmiałam się wyciągając resztę stroju.
-Poczekaj -pobiegłam do sypialni obok. Reus jeszcze smacznie spał.Otworzyłam jego ogromną garderobę. Znalazłam żółtoczarną koszulkę Marco z autografem, która pachniała jego wspaniałymi perfumami.
-Psika swoje rzeczy w szafie? -zaśmiałam się, wybiegłam z pokoju widząc że Marco się przebudza.
Pobiegłam do pokoju gdzie czekała na mnie Viki.
-Ubieram to! -pokazałam jej zestaw.
-Ślicznie, mi koszulkę dał Mario -zarumieniła się.
-Słodko! -oznajmiłam.
O godzinie 20:00 wybrałyśmy się na stadion, gdzie nie było znać innych kolorów. Żółć i czerń pokrywały całe Signal Iduna Park. 45 minut później zaczął się mecz. Minuta 11:
-GOOOOOOOL! VICTORA VALDESA JUŻ W 11 MINUCIE POKONUJE NIESAMOWITYM TRAFIENIEM Z 30 METRÓW MARCO:
-REUS -skandował tłum na Westfalenstadion.
Cieszyłam się ogromnie. Niesamowicie.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! 30 MINUTA SPOTKANIA! MARCO REUUUUUUUUUS! -krzyczał spiker.
Drugi gol Marco, przeciwko Fc Barcelonie a przed nami jeszcze cała druga połowa. Miałam ochotę teraz przytulić Marco z całych sił.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! CZY TO JEST MOŻLIWE? -krzyczał komentator.
-MAMY 3:0 I HAT TRICK MARCO REUS'A! PO PIERWSZEJ POŁOWIE FC BARCELONA NIE ISTNIEJE NA SIP! SŁYSZYMY SIĘ PO 15 MINUTOWEJ PRZERWIE!
Nieprawdopodobne. Wielka Barcelona przegrywa z Borussią Dortmund po 45 minutach aż 3:0 a w Londynie Bayern remisuje z Chelsea 2-2 co na razie daje awans Bayernowi. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:1, bramki po przerwie dla Borussii strzelali Mats Hummels i Robert Lewandowski natomiast dla Barcelony Neymar. Borussia znów w finale z Bayernem.
-ŚWIĘTOWAĆ! -krzyknął Reus kiedy o północy wracaliśmy dużą grupką przez Dortmund.
-A w ogóle Lidka kochanie -ironicznie się uśmiechnął, wiedziałam o co chodzi.
-PIĘKNĄ MASZ KOSZULKĘ -mówił z uśmiechem.
-Wiem, bo moja -powiedziałam pewnie.
-Ha ha ha -zaśmiał się sztucznie.
-Idziemy do Cobry? -zapytał Mario.
-Musimy iść się przebrać -oznajmiłam.
-To spotykamy się w klubie za godzinę? -zapytał Lewy.
-Jak tak to spoko -poszliśmy do siebie.
Po godzinie spotkaliśmy się w Cobrze. Masa ludzi, poubieranych w żółto-czarne koszulki.O dziwo kibice rozumieli piłkarzy i tylko nieliczni przyszli prosić o jakieś zdjęcie lub autograf.Chłopcy wypili dość sporo. Marco chyba najwięcej. Nieźle się załatwił.
-Ale ja nie chcę wracać -usiadł obrażony na środku asfaltu.
-Marco nie wydurniaj się, chodź -chciałam go podnieść co skończyło się tym, że wylądowałam na Marco.
-Auu. Moja noga -złapałam się za kostkę.
-Co jest? -zapytał Reus.
-Boli...-poczułam jak unoszę się do góry, o to mi chodziło. Wcale nie bolała mnie noga. Chciałam aby Marco wstał.
-Eh kobiety..ledwo się położyłaś na ziemię -zaśmiał się.
-A ty ledwo co wypiłeś kilka drinków a już nie potrafisz chodzić ułomie! -śmiałam się.
-Osz ty małpo! -położył mnie na asfalcie.
-EJ ZAKOCHAŃCE -krzyknął za nami Ramos.
-Mówisz o sobie i Matsie? Hahahahaha Adrianku, może ty mnie zabierzesz do domu? Bo ten pijany blondasek nie ma siły -skrzywiłam się.
-TO JA JUŻ PÓJDĘ -szybko odszedł ze śmiechem a Marco zaczął się ze mnie śmiać.
-
-Marco, zabierz mnie -zrobiłam smutną minę.
-Chodź grubasku -zabrał mnie na barana.
-Głupek -pacnełam go w blond czuprynę.
Szliśmy do domu. Ogromny księżyc sprawiał, że cały Dortmund rozświetlało jego światło.
-Patrz -zsadził mnie i spojrzeliśmy na jasne jezioro. Jakby księżyc spadł na ziemię.
-Pięknie tutaj...-zamarzyłam się, spojrzałam w jego piękne tęczówki, które błyszczały. Były najpiękniejsze na świecie.
Patrzyliśmy tak długą chwilę. Nasze twarze zbliżyły się a usta złączyły w czułym pocałunkiem.
-Lidia? -do mojego pokoju wszedł Marco.
-Przestraszyłeś mnie. O co chodzi? -zapytałam.
-O co chodziło z tym "Gdybyś wiedział". I przepraszam za tamto. Poniosło mnie...-odezwał się Reus.
-A już nie ważne...rozumiem -dodałam.
-Słyszałaś już, że Tugba wróciła? -zapytał mnie Marco.
-Jak to? Skąd wiesz? Nuri nic mi nie mówił! -momentalnie wstałam.
-Myślałem, że wiesz. Wróciła z...dzieckiem w brzuchu -oznajmił.
-A może to i lepiej. Nuri kocha Tugbę, ona kocha jego..a nam nie było dane być razem -stwierdziłam.
-Kochasz go? -zapytał nagle.
-Jest dla mnie ważny, jest przyjacielem ale nie Marco. Nie kocham go -powiedziałam stanowczo.
*Miesiąc później
Od kilku tygodni nie jestem już z Nurim. Wszystko wróciło do normy. Warczące silniki samochodu obudziły mnie. Do mojego pokoju weszła Viki z kubkiem gorącej kawy, rozsuwając bielutkie jak śnieg firanki, starała się wybudzić mnie z zaspania.
-Trzymaj -podała mi kubek z świeżo zmieloną kawą.
-Dzięki -usiadłam na łóżku.
-Dzisiaj mecz, nie zapomniałaś prawda? -zapytała szukając mojej szafie czegoś w kolorach miejscowego klubu.
-Oczywiście, że nie! To półfinał,rewanż nie mogłabym zapomnieć. Damy dzisiaj popalić Barcelonie, skoro ostatnio było 0-0 -zaśmiałam się odkładając kubek.
-Co zakładasz? -nadal sortowała moje ubrania.
-Zapożyczę koszulkę od Marco -zaśmiałam się wyciągając resztę stroju.
-Poczekaj -pobiegłam do sypialni obok. Reus jeszcze smacznie spał.Otworzyłam jego ogromną garderobę. Znalazłam żółtoczarną koszulkę Marco z autografem, która pachniała jego wspaniałymi perfumami.
-Psika swoje rzeczy w szafie? -zaśmiałam się, wybiegłam z pokoju widząc że Marco się przebudza.
Pobiegłam do pokoju gdzie czekała na mnie Viki.
-Ubieram to! -pokazałam jej zestaw.
-Ślicznie, mi koszulkę dał Mario -zarumieniła się.
-Słodko! -oznajmiłam.
O godzinie 20:00 wybrałyśmy się na stadion, gdzie nie było znać innych kolorów. Żółć i czerń pokrywały całe Signal Iduna Park. 45 minut później zaczął się mecz. Minuta 11:
-GOOOOOOOL! VICTORA VALDESA JUŻ W 11 MINUCIE POKONUJE NIESAMOWITYM TRAFIENIEM Z 30 METRÓW MARCO:
-REUS -skandował tłum na Westfalenstadion.
Cieszyłam się ogromnie. Niesamowicie.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! 30 MINUTA SPOTKANIA! MARCO REUUUUUUUUUS! -krzyczał spiker.
Drugi gol Marco, przeciwko Fc Barcelonie a przed nami jeszcze cała druga połowa. Miałam ochotę teraz przytulić Marco z całych sił.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL! CZY TO JEST MOŻLIWE? -krzyczał komentator.
-MAMY 3:0 I HAT TRICK MARCO REUS'A! PO PIERWSZEJ POŁOWIE FC BARCELONA NIE ISTNIEJE NA SIP! SŁYSZYMY SIĘ PO 15 MINUTOWEJ PRZERWIE!
Nieprawdopodobne. Wielka Barcelona przegrywa z Borussią Dortmund po 45 minutach aż 3:0 a w Londynie Bayern remisuje z Chelsea 2-2 co na razie daje awans Bayernowi. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 5:1, bramki po przerwie dla Borussii strzelali Mats Hummels i Robert Lewandowski natomiast dla Barcelony Neymar. Borussia znów w finale z Bayernem.
-ŚWIĘTOWAĆ! -krzyknął Reus kiedy o północy wracaliśmy dużą grupką przez Dortmund.
-A w ogóle Lidka kochanie -ironicznie się uśmiechnął, wiedziałam o co chodzi.
-PIĘKNĄ MASZ KOSZULKĘ -mówił z uśmiechem.
-Wiem, bo moja -powiedziałam pewnie.
-Ha ha ha -zaśmiał się sztucznie.
-Idziemy do Cobry? -zapytał Mario.
-Musimy iść się przebrać -oznajmiłam.
-To spotykamy się w klubie za godzinę? -zapytał Lewy.
-Jak tak to spoko -poszliśmy do siebie.
Po godzinie spotkaliśmy się w Cobrze. Masa ludzi, poubieranych w żółto-czarne koszulki.O dziwo kibice rozumieli piłkarzy i tylko nieliczni przyszli prosić o jakieś zdjęcie lub autograf.Chłopcy wypili dość sporo. Marco chyba najwięcej. Nieźle się załatwił.
-Ale ja nie chcę wracać -usiadł obrażony na środku asfaltu.
-Marco nie wydurniaj się, chodź -chciałam go podnieść co skończyło się tym, że wylądowałam na Marco.
-Auu. Moja noga -złapałam się za kostkę.
-Co jest? -zapytał Reus.
-Boli...-poczułam jak unoszę się do góry, o to mi chodziło. Wcale nie bolała mnie noga. Chciałam aby Marco wstał.
-Eh kobiety..ledwo się położyłaś na ziemię -zaśmiał się.
-A ty ledwo co wypiłeś kilka drinków a już nie potrafisz chodzić ułomie! -śmiałam się.
-Osz ty małpo! -położył mnie na asfalcie.
-EJ ZAKOCHAŃCE -krzyknął za nami Ramos.
-Mówisz o sobie i Matsie? Hahahahaha Adrianku, może ty mnie zabierzesz do domu? Bo ten pijany blondasek nie ma siły -skrzywiłam się.
-TO JA JUŻ PÓJDĘ -szybko odszedł ze śmiechem a Marco zaczął się ze mnie śmiać.
-
-Marco, zabierz mnie -zrobiłam smutną minę.
-Chodź grubasku -zabrał mnie na barana.
-Głupek -pacnełam go w blond czuprynę.
Szliśmy do domu. Ogromny księżyc sprawiał, że cały Dortmund rozświetlało jego światło.
-Patrz -zsadził mnie i spojrzeliśmy na jasne jezioro. Jakby księżyc spadł na ziemię.
-Pięknie tutaj...-zamarzyłam się, spojrzałam w jego piękne tęczówki, które błyszczały. Były najpiękniejsze na świecie.
Patrzyliśmy tak długą chwilę. Nasze twarze zbliżyły się a usta złączyły w czułym pocałunkiem.